Martwica, zastój, impas



Już kiedyś pisałam samobiczującego się posta na blogu, posypywałam głowę popiołem itd. Dziś zrobię to po raz kolejny; nie obiecuję, że ostatni.

Nastąpiły u mnie spore (i niespodziewane) zmiany w życiu, o których nie trąbię wszem i wobec, bo nie lubię ujawniać swojego życia prywatnego rzeszy nieznajomych osób. Owszem, chętnie powiem, co u mnie, czym się akurat zajmuję, frapuję itp, ale życie osobiste to moja prywatna sprawa raczej. Nie czekajcie na zdjęcia moich dzieci na insta, bo ich tam nie znajdziecie (ok, synek się przewinął parę razy, ale córeczki, której pojawienie się było właśnie ową wspomnianą wyżej zmianą, na razie nie będzie - choć może zamienię się w blogera parentingowego - nigdy nie mów nigdy). Zastanawiajcie się, gdzie jest ojciec dzieci, jak wygląda, czy w ogóle jest, a może go nie ma, a może dwóch różnych - insta ani mój fb nie przybliżą Was do rozwiązania zagadek ani o krok. 

Tak czy siak, owa zmiana znacząco rzutuje na mój dostępny czas. Gdy już go w końcu mam, siedzę i czytam, oglądam seriale, SZLIFUJĘ SWÓJ ANGIELSKI (TAK!!!!), blog gdzieś tam mi majaczy w tle głowy, że powinnam, że przecież lubię to... i nic z tego nie wynika. Ale nie będę Wam wciskać kitu, że nie mam kompletnie na to czasu. Mam sporo, bo jeszcze nie wróciłam do pracy.

Z tego faktu być może wynika kolejny - bez pracy jakoś rzadko co mnie inspiruje. Najlepsze pomysły przychodziły mi do głowy sama nie wiem kiedy - ale to było wtedy, gdy pracowałam. Potrzeba matką wynalazku chyba. To nie znaczy, że nie mam weny. Mam, i mam też 19 postów roboczych, niedokończonych. Ale po prostu nie chce mi się :)

Następny powód mojego milczenia: blogów dla anglistów jest teraz chyba setki. Jak zaczynałam 5 lat temu, to były chyba 3? W każdym razie kilka miesięcy po napisaniu pierwszego postu opublikowałam kolejny pt. Moje 4 ulubione blogi dla nauczycieli angielskiego - i skompletowanie tej listy było naprawdę trudne - bo właściwie w blogosferze było ich tylko 4, więc wiadomo, że wszystkie były moje ulubione - albo bardzo łatwe, jakby na to popatrzeć z drugiej strony. Teraz jest ich zatrzęsienie! Jakoś z 2 lata temu przestałam je rozróżniać, a powód jest jeden - na każdym to samo. Karty pracy, dobble, domina, flesze i tysiące innych cudów na kiju DO DRUKU. Treści mało i rzadko. To nigdy nie był kierunek, w którym zamierzałam iść. Od zawsze bardziej interesowały mnie kwestie kulturowe, samorozwój nauczyciela, czyli jak się przekonuję nudy dla przeciętnych czytelników pozostałych blogów. Nie żebym wrzucała wszystkich do jednego wora - podziwiam niektóre dziewczyny (przeważnie to kobiety piszą) za ich inwencję, za zdolność operowania programami graficznymi. Dostrzegam dobre pomysły w zalewie materiałów DO DRUKU (piszę wielkimi, bo nienawidzę tego sformułowania. Wiem, że to idiotyczne,ale tak już mam). Ale większość z nich to wariacje na ten sam temat, mało odkrywcze. Różnią się grafikami, a czasem nawet i tym nie. 
No ok, pomyślicie. Ale skoro i tak mam nieco inny pomysł na bloga, to co ci przeszkadza treść na tamtych - zapytacie. Odpowiedzi nie znam. Niby mi nie przeszkadza, a jednak frustruje i zniechęca do własnej pracy. Nie chodzi tu o zazdrość, bo jestem przekonana, że jakbym przysiadła, to bym sypała materiałami DO DRUKU jak z rękawa. Może i nawet zacznę to robić. Nie po to, żeby się komuś przypodobać, tylko może akurat odkryję, że wywalanie horrendalnej kasy na abonament w picmonkey albo mozolne dłubanie w canvie sprawi mi frajdę? Nie zarzekam się. Ale jak na razie nic mnie nie ciągnie w te klimaty. 

Do tego zasięgi, budowanie społeczności, komentowanie o tej porze, a nie o innej w celu zwiększenia odbioru, dziwna polityka fejsbuka mająca na celu sama nie wiem co, przeżywanie tego jak mrówka okres są mi kompletnie obce. Nigdy nie miałam zamiaru kręcić biznesów dzięki blogowi. Wyścig szczurów wszedł i do tej sfery i nie podoba mi się to. 

Ostatnim powodem dla mojego zastoju był jednak przypadkowy (? - cały czas tak myślę) zbieg tematów na lekcję na halloween na moim blogu i na jednym z obecnie na topie. Nie do końca to samo co u mnie, a jednak podobnie. Wkurwiło mnie to (przepraszam, ale łagodniejszego słowa na tę sytuację nie znajduję, a poza tym lubię w realu poprzeklinać - blog to chyba jedyna sfera, gdzie nie używam mojego wulgarnego języka - nie znacie mojego prawdziwego ja ;)). Nie sądzę, żeby autorka zrobiła to z rozmysłem, choć jej post pojawił się już po moim, przypuszczam, że nie odnotowała nawet mojego wpisu, jako że mój blog znajduje się już jakiś czas w odwrocie. Mimo tego irracjonalnie być może czuję duży niesmak. I między innymi dlatego zamilkłam na tak długo.

Jednak czas się otrząsnąć i zacząć dzielić się z moimi wiernymi Czytelnikami (wierzę, że jesteście, nie odlajkowaliście fanpejdża ani nie usunęliście mnie z listy swoich ulubionych blogów) owocami mojej myśli intelektualnej.

Taki sobie zrobię prezent na 5 urodziny mojego blogaska 💖 ----> 26. lutego


Wypadałoby dodać jakieś zdjęcie, żeby się ten post ładnie prezentował na głównej :) Nie mam pojęcia, co by to mogłoby być. Ponieważ jest wieczór gdy to piszę, pozdrowię Was serdecznie :*





Komentarze

  1. Się przedtem rozpisałam i nie dodałam .... wina tel i konta Google i zapomnianego hasła ... No nic , twój blog był chyba pierwszym , który odkryłam i polubiłam , a teraz to ich taki wysyp ale rzeczywiście inspiracji niewiele , do druku ... ��pozdrawiam - stara , stała fanka!

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja tam ciagle uwielbiam Twojego bloga i Twoj styl pisania☺. Tez lubie sobie porzucac miesem☺ zycze powodzenia i obiecuje zagladac!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja cały czas zaglądam do Ciebie i trzymam kciuki. Też niedawno wróciłam do bloga po zawirowaniach życiowych. Pozdrawiam i czekam na wiecej

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty