Połącz kropki







Dziś, tak jak zapowiadałam na moim fanpejdżu, post w zupełnie innym stylu. Troszkę o szkole będzie też, więc nie zniechęcajcie się. I uspokajam, że nie zmieniam profilu bloga. Ale są wakacje i chciałam Wam opowiedzieć trochę więcej o jednym z moich hobby (hobbiów?). Może też spróbujecie, jeśli macie więcej wolnego czasu.

Dziś post o kropkach!!! :.:....:..:..:.
Przedstawię Wam wszystko co mam, doradzę i odradzę.

Zaczęło się 2.5 roku temu w zimie. W empiku zauważyłam tę książkę: 



Już od jakiegoś czasu pełno było kolorowanek antystresowych itp. ale mnie kolorowanie nigdy nie kręciło, a wypełnianie kolorem jakichś drobnych szczegółów nie ma wg mnie nic wspólnego z relaxem, wręcz przeciwnie - doprowadziłoby mnie to do szału. Kropki lubiłam łączyć jeszcze jak byłam w przedszkolu. Mama kupowała mi różne łamigłówki, choć to było 30 lat temu i było o nie ciężko, i kropki zawsze były moje ulubione. Lubiłam też kolorowanie wg kodu. Może to nielogiczne w kontekście tego, że nie lubię kolorować, ale akurat kolorowanie wg kodu moim zdaniem ma więcej wspólnego z łączeniem kropek, niż z kolorowaniem.

Potem na długie lata zapomniałam o tym zajęciu, aż właśnie do czasu spotkania powyższej książki w empiku. Nie kupiłam jej od razu, bo stwierdziłam, że to może dziecinada w moim wieku łączyć kropki. Mam jednak coś takiego, może też tak macie, że jak widzę w sklepie coś, co jest idealne dla mnie, to tak jakbym słyszała w głowie małe, ciche „klik”. Tym razem też to usłyszałam i nie było wyjścia - po dwóch dniach dumania pojechałam i kupiłam!

Od razu tego samego wieczoru zaczęłam łączyć i przepadłam. To wspaniałe, wyciszające, relaxujące zajęcie. Można uporządkować myśli, uspokoić się w razie stresów, skupić na czym innym. Czasem jak mam duży mętlik w głowie, łączę w zupełnej ciszy, ale najczęściej odpalam jakiś serial, który leci w tle, a ja łączę, od czasu do czasu rzucając okiem. Tak mnie to wciągnęło, że wkrótce kupiłam kolejne książki z kropkami. I nawet nie wiem kiedy przypomniałam sobie serial z młodości, który mi przy tym towarzyszył:





Moje dzieci mają na imiona Adam i Ewa, z nieba to się nie wzięło 😈😈😈😈😈😈😈*

Wróćmy do przeglądu książek.


To jest druga część do tej mojej pierwszej.



One obie są bardzo podobne. Mają mnóstwo, ponad sto obrazków do połączenia. Ponieważ to były moje pierwsze książki, byłam nimi zachwycona. Teraz z perspektywy czasu uważam je za łatwe, w sam raz na początek. Co jest dość rzadkie w tego typu publikacjach - zadania są po obu stronach kartki, zwykle w innych książkach każda kartka to jedno zadanie, dzięki temu nic nie przebija na kolejny rysunek. Tutaj przy użyciu ołówka też raczej nic nie powinno Wam przebić, papier jest dość gruby. Średnio jest tam 200 kropek w zadaniu. Obrazki podzielone są na kategorie, co lubię, a na końcu jest napisane, co to za obiekt. Na tylnej okładce informacja, że kartki są perforowane i w związku z tym łatwe do wyrwania, ale nie dajcie się zwieść - nie jest wcale łatwo wyrwać kartkę.






Te dostałam od mojej siostry ze Słowenii, nie wiem czemu po niemiecku. Fajne, papier w sam raz pod ołówek. Trudność średnia.





Te kupiłam w kerfurze w koszu z przecenionym badziewiem. Wyglądają tandetnie, kiczowato, a są całkiem fajne. Papier jest kredowy, więc ołówek się nie sprawdzi, łączę czarnym cienkopisem. Trudność średnia.






Te są z empiku, z tej serii są jeszcze Znani Ludzie. Ich zaletą jest to, że mają bardzo wyraźnie wydrukowane numerki, co czyni z nich potencjalny materiał do xerowania bez ryzyka, że cyfry wyjdą za blade i/lub rozmazane. W części Dookoła Świata jest kilka obiektów z USA, Australii czy UK - można je skserować dla fast finisherów. Co mam zamiar zrobić. Każdy obiekt jest podpisany, co dla mojej własnej rozrywki mnie wkurza, bo ja najbardziej lubię chaotyczny zbiór punktów, z których dopiero przy łączeniu coś się powoli wyłania, a podpis nie psuje mi niespodzianki, ale w materiale edukacyjnym ma to uzasadnienie, gdyż mimowolnie wbija się uczniowi do głowy, co łączy.













To też ze Słowenii, tym razem po angielsku. Świetne. Uwielbiam kropkowe książki ze znanymi miejscami, twarzami i obrazami.





Haha to najciekawsza książeczka w mojej kolekcji, bucham śmiechem za każdym razem jak łączę coś w środku. Klimat jak z niemieckich filmów porno z lat 80 (nie żebym była specjalistką od filmów, ale tak przypuszczam). Znalezione na allegro. Obrazki to rozkładówki, a książka jest klejona w środku, więc ciężko się z nią pracuje. Jest też malutka, mniejsza nieco niż zeszyt.





Te dostałam od dobrej koleżanki Gosi prosto z UK ;) Bardzo fajne, ale nie nadają się do kserowania, chociaż teraz przyszło mi do głowy, ze przecież można przyciemnić obraz, ale obawiam się, że straciłby na czytelności. W każdym razie spróbuję.



rysy twarzy to już moja inwencja ;)


Te zamówiłam na bookdepository, ich cechą charakterystyczną jest to, że każdy obrazek składa się dokładnie z 400 punktów, linie się przecinają. Piszę o tym, bo w większości publikacji autorzy dążą do tego, aby uniknąć przecinania się linii - obrazy mają być jakby narysowane jedną ciągłą kreską. Tutaj natomiast nachodzi się na wcześniej narysowane linie.





Te kropki kupiłam w  Świecie Książki. Trudność łatwa, obrazek machnie się w 5 minut. Poza tym nie ma tu linii przecinających się, ale niestety - tego nie lubię - autorzy poszli na łatwiznę i zaznaczają, gdzie trzeba oderwać ołówek od papieru i gdzie zacząć znów, żeby właśnie uniknąć linii przecinanych i nieczytelności dzieła. W sumie fun przy łączeniu jest, ale generalnie szału nie ma. 




Coś dla Panny Swawolnej. Te są jedne z moich ulubionych, choć za Star Wars nie przepadam. Ale trudność w nich jest wysoka, praca z jednym obrazkiem to godzina, czasem więcej. Zwykle obrazek składa się z 3 różnych linii, które tworzą dzieło, kropki do nich oznaczone są różnymi kolorami. To jedyna książka, gdzie jeden punkt może mieć więcej niż jeden numerek, czyli wychodzą z niego linie w różnych kierunkach. Na początku mnie to denerwowało, potem zaczęło się podobać. Przez to jest to wszystko bardziej skomplikowane i wymaga mega skupienia - takie coś lubię. Wadą jest papier - żółty i szorstki, a poza tym chyba jest błąd w druku, bo jeden obraz to jakiś chaos, przedstawia zupełnie NIC, choć z tyłu w kluczu jest pokazane, że powinien to być Boba Fett. Klucz to nie są suche opisy, ale pokazane gotowe połączone obrazki w wersji mini. 




Kolejna moja ulubiona, kupiona za bezcen w empiku. Jest to absolutny hardcore, obrazek robi się przyjemnie dłuuuuugo, a zaczynając, kompletnie nie wiadomo co się wyłoni na końcu (w przypadku jednego nawet na końcu nie wiadomo co się wyłoniło). Z tyłu są odpowiedzi - nazwa plus miniobrazek. 









To kupiłam na arosie, ale nie polecam, bardzo łatwe, a sposób podpisywania punktów strasznie irytujący - literki małe, duże, i cyfry. Do tego jest tam już pełno gotowych kresek, więc czuję się, jakbym kończyła obraz, a nie tworzyła go od początku (podobnie jest z pierwszymi książkami, które kupiłam, ale nie aż w takim natężeniu). Natomiast zaletą jest to, że są to zeszyty na spirali, bardzo wygodnie się z tym pracuje. Szkoda, że przy innych tak nie ma, szyte książki nie są fajne jak się ma mnóstwo kropek przy szyciu.


 




O tych dwóch to w ogóle nie wiem co myśleć. Trudność nawet ok, bardzo fajny grubszy papier. Ale obrazy przedstawiają nie wiadomo co. Tzn. są utrzymane w tematyce natury i podróży, jak napisano na okładce, ale nie wiadomo co to za miejsca, jakieś chyba nieistniejące w rzeczywistości. Dlatego niby fajnie się to łączy, ale na koniec nie wiadomo co z tym zrobić. 




Tę książkę kupiłam w szczycie swojej manii, że niby dla synka, usprawiedliwiając kolejny zakup kolejnych kropek. Bardzo fajna, duża, rozmiar powyżej A4. Linie przecinają się, przez co gotowe dzieło wygląda jak szkic. Daję gotowe synkowi do kolorowania, i nie mam wyrzutów sumienia, że kupiłam :D




W tych i powyższej każde dzieło składa się z 1000 kropek, co czyni obrazek fajnym do pracy, ale nie jest to trudne, gdyż kolejne setki oznaczone są innymi kolorami, przez co jest czytelny i trudno się zgubić. Oczywiście cechę tę traci się na zwykłym xero, przez co się do powielania nie nadają, a szkoda, bo jest dużo fajnych na lekcje. Papier jest dobrej jakości, format nieco większy niż A4. W środku jeden obrazek to rozkładówka, duży i fajny format. Najlepiej łączyć tutaj kropki cienkopisem; polecam Stabilo, bo się nie rozmazuje. Wszystkie żelopisy są do niczego. 





wiecie, co z tego wyjdzie?






To ostatnia książka, którą Wam przedstawiam, ale jedna z pierwszych, jakie kupiłam. Od pozostałych różni ją to, że wymaga użycia wielu kolorów, aby gotowy obrazek był czytelny i ładny - jak na okładce. Jest bardzo duża, większa nawet niż książki Pavitte'a. Papier fajny. 







Gdy jesteście już wprawieni w bojach, to polecam kupować książki w księgarniach stacjonarnych, tylko w ten sposób przekonacie się, że trudność jest dla Was odpowiednia. Ja nacięłam się parę razy kupując przez neta - taniej, ale okazało się, że dostałam kropki o bardzo łatwym poziomie, lub raz z bookdepository książkę identyczną, którą już miałam kupioną w empiku, ale w UK wydana była z inną okładką.





A z Was kto łączy kropki?
----------------------------

*żart oczywiście, tzn. mają tak na imiona, ale to nie pod wpływem serialu :D

Komentarze

Popularne posty